niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 7

- Masz jakieś liny w swoim samochodzie? - zapytałem, kiedy prowadziła mnie do swojego samochodu.
Spojrzałem do tyłu na moje auto i zdałem sobie sprawę, że ominąłem jej.
Byłem tak zamyślony potrzebą pójścia do Victorii, że nie ogarnąłem nawet, że było tu inne auto.
- Oh, nie. Nie mam. Miałam nadzieję, że ty masz. - jej twarz wykrzywił delikatny grymas, kiedy na mnie spojrzała, a potem zakryła oczy dłonią, chroniąc je przed deszczem.
Uniosłem brew. Mam liny.
Ale nie do aut.
Westchnąłem i ściągnąłem kurtkę, kładąc ją na jej samochodzie.
- Wskakuj, ja popcham auto.
Uniosła brew.
Wcale nie ignorowałem faktu, że cały czas gapiła się na mój rękaw. (tatuaż)
Nie ignorowałem też faktu, że jej warga była pomiędzy jej zębami.
Przełknąłem ślinę.
- Jesteś pewien? - zapytała Nicole, a ja kiwnąłem głową.
- Tylko miej okno otwarte, żebyśmy mogli się komunikować.
- Okej. - wzruszyła ramionami, wsiadła na fotel kierowcy i uruchomiła silnik.
Popchnąłem samochód, kiedy usłyszałem, jak zwalnia hamulec ręczny.
- Dodaj gazu.
- Co?
Przewróciłem oczami.
- Powiedziałem, żebyś dodała gazu!
- A! - przyspieszyła natychmiast, a ja pchałem.
Koła gwałtownie zaczęły się obracać, pryskając na mnie błotem, przez co od razu się odsunąłem.
- Czekaj, czekaj, stop! - wyrzuciłem ręce w powietrze, a koła się zatrzymały.
Starłem błoto z rąk i podszedłem do auta od strony kierowcy, schylając się, by móc na nią spojrzeć.
- O Chryste. - otworzyła buzię ze zdumienia i zgasiła silnik.
- Taak, coś mi się nie wydaje, żeby to działało. - uśmiechnąłem się jednostronnie, ścierając z siebie tyle błota ile tylko mogłem. - Mogę cię podwieźć.
- Oh, nie, jest okej. Nie chcę być dla ciebie ciężarem.- pokręciła głową.
Przecież i tak jestem brudny!
- W porządku. - wziąłem kurtkę i poprowadziłem do mojego samochodu. - Zamknij auto, zabiorę cię do miasta, żebyś mogła zadzwonić po kogoś, kto ci pomoże, co nie?
Kiwnęła głową, pełna wdzięczności.
- Dziękuję ci bardzo!
Machnąłem na nią ręką i otworzyłem dla niej drzwi,a ona zebrała cały swój bałagan i wepchnęła go do torby.
- Dzięki. - mruknęła zawstydzona i wsiadła do auta.
Zamykając drzwi, spojrzałem na grób Victorii i przegryzłem nerwowo wargę.
Kocham cię.
Wsiadłem do auta i podkręciłem natychmiast klimę, kiedy ona drżała na siedzeniu pasażera.
- Długo tu byłaś? - zmarszczyłem czoło.
- Pół godziny. - powiedziała cicho. - Strasznie się cieszyłam, kiedy zobaczyłam twój samochód.
- Ja twojego nie widziałem, szczerze mówiąc.
Zaśmiała się.
- Ta, trochę słabo, że ten samochód jest szary. Ciężko go dojrzeć w takim deszczu.
Kiwnąłem głową.
Nie chciałam ci przeszkadzać, ale byłeś moją jedyną nadzieją.
- W porządku.- wzruszyłem ramionami.
- Tutaj zasięg jest okropny.
Hmmm, gadatliwa jest.
Kiwnąłem głową, zgadzając się z nią i uruchamiając silnik.
- Spróbujemy, jak będziemy w drodze. - powiedziałem i zdałem sobie sprawę, że mój telefon mógłby zadziałać.
Oczywiście, że zadziała. Mogę zadzwonić z każdego miejsca na tej planecie.
Wziąłem telefon z panelu, kiedy zjeżdzaliśmy w dół wzgórza.
- Spróbuj moim. - mruknąłem, podając jej telefon.
- Łoł. - mruknęła pod nosem. - MalikCell?
- Oh, ta. - wzruszyłem ramionami.
- Telefon dla bogatych kolesi. - droczyła się.
Nic nie odpowiedziałem.
- Oh, to twoja siostra? - zmarszczyła brwi.
Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na to, na co patrzyła.
- Oh, nie, to moja córka. - uśmiechnąłem się, a Nicole uniosła brew.
- Oh. - też się uśmiechnęła do mojego ekranu, a ja utkwiłem wzrok na drodze. - Piękna jest. Jak ma na imię?
- Allison? - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Ile ma lat?
Zawsze to samo pytanie. Westchnąłem.
- Cztery. Za niedługo skończy pięć.
- Sorki, nie chciałam być wścibska. - zachichotała, wpisując numer. - Kocham dzieci.
Głos odezwał się w aucie, a ja zrobiłem przepraszającą minę.
- Sory, głośnomówiący. - wzruszyłem ramionami.
Wyłączyłem bluetooth, żeby dać jej trochę prywatności, a ona się uśmiechnęła, powracając do rozmowy.
Moje oczy co chwilę przeskakiwały to na nią, to na drogę.
- Niewiarygodne. - mruknęła poirytowana. - Dzięki za telefon. - powiedziała cicho.
- Nie ma za co.
Położyła komórkę z powrotem na panelu, ale zmarszczyła czoło, kiedy ekran się zaświecił.
- Ktoś dzwoni?
- Oh. - wziąłem telefon i przycisnąłem go do ucha.
- Malik. - powiedziałem surowo, ale zdałem sobie sprawę, że to Eve.
- Przepraszam, że przeszkadzam, sir, ale pan Anderson dzwonił kilkanaście razy. Mam zablokować jego numer?
Zmarszczyłem czoło i westchnąłem.
- Uh, nie, porozmawiam z nim. Z Allison wszystko okej?
- W porządku, sir.
- Okej, już wracam. Muszę tylko kogoś podrzucić.
- Tak, sir.
- Dzięki.- rozłączyłem się i położyłem telefon z powrotem na panelu, a Nicole robiła coś na swojej komórce.
- Gdzie mieszkasz? Podrzucę cię do domu.
Nicole otworzyła szerzej oczy.
-Oh, no tak.. na Stafford.
- Blisko Piccadilly? - zapytałem.
To 17 minut drogi. Chyba jednak nie wrócę tak szybko jak miałem nadzieję.
Kiwnęła głową.
- Ale nie musisz tam jechać. Mogę złapać jakiś pociąg. I tak muszę się jeszcze gdzieś zatrzymać. Po prostu niesamowicie doceniam to, co dla mnie zrobiłeś.
Pokręciłem głową.
- Nie, jest okej. Wypróbowuję nową rzecz - staram się być miły dla ludzi.
- Oh. Jak dotąd świetnie ci idzie. - uśmiechnęła się, a mój wzrok pozostał na drodze.
Westchnąłem cicho i próbowałem zetrzeć z ramion trochę błota.
Cholera jasna. Starałem się komuś pomóc i skończyłem cały uwalony.
- Laweta już jedzie? - zapytałem.
Pokręciła głową.
- Ponoć nie mogą wysłać nikogo do piątej.
Prychnąłem i pokręciłem głową.
Skręciłem na moją ulicę, a ona skonsternowana zmarszczyła czoło.
- Nie chcę być nie miła, ale chyba źle jedziesz. - mruknęła cicho.
Zignorowałem ją. Zatrzymałem się na moim podjeździe, czując na sobie jej zdziwiony wzrok. Zabrałem swoje rzeczy i wysiadłem z auta.
Ruszyłem w stronę drzwi pasażera i je otworzyłem.
Gapiła się na mnie z konsternacją, a strach przeszedł przez jej oczy.
Zamrugałem.
- Nic ci nie zrobię. - zaśmiałem się.
Spojrzała na mnie oszołomionym wzrokiem, a mój uśmiech zniknął.
- Weź mój samochód.
- Co? - zmarszczyła czoło.
- Serio. Weź go. Mam za dużo aut. A ty chyba potrzebujesz go bardziej niż ja.
- Ale..
- Wiesz, gdzie mieszkam.
Uniosła wzrok ponad mnie i otworzyła szeroko buzię.
- O kuźwa, to twój dom?
Kiwnąłem głową, widząc, jak ruszyła dłońmi w stronę moich rąk.
- Jesteś pewien, że twoja żona nie będzie miała nic przeciwko? O mój Boże. Nie, ja nie mogę...
- W porządku. - powiedziałem ze smutkiem. - Ona... ona odeszła kilka lat temu.
Jej oczy wypełniło współczucie i smutek.
- Bardzo mi przykro.
- Ta, więc... -odchrząknąłem.
Dobry ruch. Po prostu zrzuć na nią bombę, czemu by nie.
- Po prostu go weź.
Nicole wyszła z auta, potykając się i tracąc trochę równowagę.
- Strasznie ci dziękuję. Jesteś moim aniołem. - zaśmiała się, a ja się uśmiechnąłem. - Zawdzięczam ci tyle rzeczy w tak krótkim czasie.- mruknęła cicho.
- W porządku. Nie musisz dawać mi nic w zamian.
Uśmiechnęła się.
- Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. - powiedziała cicho. - Zayn, prawda?
Wziąłem głęboki oddech i kiwnąłem głową.
- Ta.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się.
- To była przyjemność. - zamknęła drzwi, ruszając w stronę drzwi od siedzenia kierowcy.
Patrzyłem jak odjeżdża, a deszcz znów zaczął padać, więc ruszyłem szybko w stronę domu.
- Tatusiu! - usłyszałem piszczący głosik, więc rzuciłem wszystkie rzeczy, kiedy zobaczyłem, jak Allison biegnie w moją stronę.
Ominąłem jej twarz, łapiąc ją za ramiona z dystansem, żeby się nie ubrudziła.
- Fu, tatuś ma na sobie kupę. - Allison się skrzywiła, a ja się zaśmiałem.
- Tatuś musiał komuś pomóc.
Eve wyszła z salonu, a ja wstałem.
Spojrzała na brud na moim ciele, a ja wzruszyłem ramionami.
- Dziewczyna utknęła autem w błocie. - wytłumaczyłem się, a ona natychmiast zrozumiała o co chodzi. - Idę wziąć prysznic. - powiedziałem i ruszyłem w stronę schodów.
Po szybkim wykąpaniu się, moje myśli pochłonęła najpierw Victoria, a potem Nicole.
Dziwny czas, a mogłoby to być zbiegiem okoliczności.
Pokręciłem głową, wątpiąc w to. Wciąż czułem się tak samo, może odrobinę lepiej po wizycie u Victorii.
To zawsze wpływało na mnie pozytywnie.
- Tatusiu, zobacz! - Allison wpadła do pokoju i wskoczyła na łóżko, pokazując mi rysunek, który namalowała, jak mnie nie było.
Szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia, co to jest.
Wyglądało jak kutas. Ale ona powiedziała, że to drzewko.
Dziwne.
Zaśmiałem się, a ona zmarszczyła czoło. Kciukiem uniosłem jej brwi.
- Kochanie, nie krzyw się. Będziesz miała zmarszczki na czółku.
- Tak jak ty, tatusiu? - zaśmiała się, a ja zmarszczyłem brwi.
- Tatuś nie ma zmarszczek.
- Tatuś ma zmarszczki. - skrzywiła się, dotykając mojego czoła, a ja chwyciłem jej policzki.
- Kocham cię, skarbie.
- Ja ciebie bardziej, tatusiu. - uśmiechnęła się, dając mi liścia w policzki i zaciskając na nich palce.
Moją twarz wykrzywił grymas, więc zabrałem jej ręce.
- Ally, idź umyj ząbki, a potem ci coś przeczytam. - uniosłem brew, a ona otworzyła szeroko buzię i pokiwała głową z podekscytowaniem.
Poszedłem z moją biegnącą córką, ziewając ze zmęczenia. Usiadłem na wannie w jej łazience.
Chwyciłem szczoteczkę i nalałem pasty na swoją szczoteczkę, a potem na jej.
Uśmiechnęła się i próbowała myć zęby tak jak ja to robię.
Pluła co trzy sekundy, więc stwierdziłem, że lepiej będzie, jeśli woda cały czas będzie leciała.
- Allison, nie jedz tego.
- Przepyszne! - uśmiechnęła się, a piana była dookoła jej ust.
- Allison, szczotkuj. - powiedziałem spokojnie.- Szczotkuj tak jak tatuś.
- Szczotkuję tak jak tatuś! - zmarszczyła czoło, a ja wyszczerzyłem się, wyciągając szczoteczkę z buzi.
- Tatuś ma czyste zęby? - zapytałem, pokazując jej swoje zęby, a ona kiwnęła głową, kiedy wziąłem jej szczotkę i czesałem jej włosy.
- A moje, tatusiu? - zapytała. - Tatusiu. Popatrz na mnie!
- Patrzę, kochanie. - zaśmiałem się. - Twoje ząbki są piękne i białe, księżniczko.
Zabrała mi szczotkę.
- Daj mi.
- Nie tatusiu, ja chcę.
- Ally, posłuchaj mnie.- powiedziałem cicho.
Westchnęła i skrzywiła się.
Ale uparta.
Zaśmiałem się, zamierzając związać jej włosy.
Położyłem je na jej ramieniu, a ona uśmiechnęła się i pogłaskała się po włosach, a potem chwyciła mnie za ramiona, żebym ją puścił.
- Czas na dobranockę, tatusiu!
- Idź wybrać książkę, a ja ci przeczytam.
Kiedy Allison zasnęła, wróciłem na dół, żeby wpić sok. Musiałem przejrzeć kontakty, żeby zadzwonić do Devona.
Nigdy nie chciałem mieć z nim kontaktu po tym jak wyszedł z pierdla. Nie wiem dlaczego teraz mnie naszło.
Tak czy siak, Devon nie dowie się o Allison. Nie ma prawa wiedzieć nic o mojej córce.
Jeśli odpokutował i zmienił się tak jak powiedział, i tak schowam przed tym Allison.
Mój palec zawisnął nad zieloną słuchawką, ale wydawało mi się, że nie jestem na to gotowy.
- Dobry wieczór, sir. - Eve uśmiechnęła się uprzejmie, a ja westchnąłem cicho.
Zawsze mnie sprawdza.
Tym bardziej po epizodzie. Jest jak druga matka.
- Wszystko ze mną w porządku, Eve.
Kiwnęła głową w zrozumieniu.
- Myślisz, że powinienem do niego zadzwonić? - zapytałem cicho. - Do Devona?
Eve zacisnęła usta.
- To pańska decyzja, sir.
- A ty co byś zrobiła?
Pokręciła głową, a ja westchnąłem.
To dało mi jeszcze więcej motywacji, żeby zadzwonić.
- Pańska matka wpadła dzisiaj z kolejną opcją.
Kolejną opcją. Czyli kolejnym zastępstwem.
Zmarszczyłem czoło, kiedy moje myśli znów wróciły do Nicole.
Dlaczego myślę o niej, skoro mi się nie spodobała?
Znów zmarszczyłem czoło w konsternacji.
- Porozmawiam z nią jutro.
Kiwnęła głową.
- Dziękuję za opiekę nad Allison, kiedy mnie nie było.
Eve się uśmiechnęła.
- Nie ma problemu, sir.
_________

Sory za poślizg, ale taki zapierdziel mam, że to kosmos.
Ja pitole, to mój ostatni rozdział ever, co ja mam ze sobą począć?
Za tydzień Martyna doda ostatni rozdział, chyba, że coś olśni Chanel i do nas wróci.
Eniłej, miłego tygodnia!

12 komentarzy:

  1. awww, Zaynie pomaga ludziom hehe. oby pojawily sie kolejne rozdzialy :// @yourparadisexx

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, taki pomocny ��������
    Nie podoba mi się to, że Zayn myśli często o Nicole eww
    Wiadome, ze Zayn zadzwoni do Devona..
    ''Martyna doda ostatni rozdział'' myślałam, ze 7 był ostatni, anyway, jeszcze jednym nie pogardze XD
    relacje Ally i Zayna jako córke i ojca to goal ���� mogłabym non stop czytać ich dialogi
    dziękuje za tłumaczenie, do następnego i pozdrawiam xx /@luuvmyzaynxx

    OdpowiedzUsuń
  3. super, czekam na nowy:) dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział taki superaśny ��
    Tam mi się go miło czytało.
    Cały czas jak czytam ten tekst "Kocham Cię. Ja Ciebie mocniej tatusiu" to tak bardzo przypomina mi się Zayn i Re, że chce mi się płakać.
    Szkoda, że został tylko 1 rozdział. Mam nadzieję że autorka tego ff wróci do pisania, bo jestem ciekawa co tam dalej by się działo. Eh ..
    No nic, dziękuje za tłumaczenie, miłego tygodnia i do następnego x
    @xxxhlnlzxxx

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku zapowiada się super :D szkoda tylko że chanel nie pisze :c
    dziękuję za tłumaczenie!
    @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę uwierzyć ze to tak po prostu może się skończyć wraz z następnym rozdziałem. :( Zayn cały czas mnie zaskakujesz:)
    @MagicIno

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo!Myślę ,że Nicole nie jest zła :)
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi się wizja jego i Nicole.

    OdpowiedzUsuń