piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 6

- Czego chcesz?!
Devon westchnął po drugiej stronie telefonu, a ja nie zdałem sobie z tego sprawy, ale moje ręce się maniakalnie trzęsły powstrzymując mnie żebym nie rzucił telefonem na drugi koniec pokoju.
- Chciałem porozmawiać z tobą i Victorią.
Przełknąłem ślinę.
- Nigdy nie będziesz mógł porozmawiać z Victorią.
- Ale, ja...
- Nie możesz! - przerwałem mu. - Skąd masz mój numer?
- Z Malik Heritage Hotel.
Westchnąłem. Głupie pytanie.
Usłyszałem jakieś ciche głosy z dołu.
- Nie powinieneś dzwonić, Devon.
- Od kiedy przestrzegam zasady?
Było coś w jego głosie co dało mi lekkie zawahanie. Może on faktycznie się zmienił, ale nie obchodzi mnie to.
- Nie dzwoń więcej. - rozłączyłem się, ubrałem dresy i zszedłem na dół.
Przy stole zobaczyłem Waliyhe rozmawiającą z moją terapeutką. Super.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zobaczyłem Allison w kuchni kuśtykającą w stabilizatorze na nodze.
- Co do kur... - krzyknąłem i zamrugałem kilka razy na jej nogę. - Co się stało?!
Waliyha odwróciła się do mnie i wstała.
- Dzień dobry tobie też bracie.
- Tatuś! - Allison uśmiechnęła się i zaczęła iść w moją stronę. Natychmiast przestałem myśleć o swoich problemach.
Wziąłem ją na ręce, pocałowałem w policzek i zacząłem całować ją wszędzie, na co zaczęła się śmiać.
- Przestań! - powiedziała przez śmiech i pokazała na nogę. - Mam ziaziu tatusiu.
Ziaziu. Uśmiechnąłem się smutno.
- Co się stało?
- James i Ally próbowali grać w piłkę po deserze i w następnej minucie upadła, następnie zaczęła płakać i wtedy dostałeś ode mnie wiadomość. Będzie w tym chodzić jedynie przez półtorej tygodnia.
Przewróciłem oczami. Walić to. Nie można jej uchronić przed wszystkim.
- Jest ok, dopóki nadal jesteś żywa. - pocałowałem Allison w policzek i położyłem delikatnie na ziemię.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że robią stabilizatory dla dzieci.
Nie mogli tego po prostu zabandażować?
- W każdym razie, widzę że przyszłaś z moją terapeutką. - pokazałem na Dr. Calvert.
- O tak, to znaczy. Zeszłej nocy miałeś jeden ze swoich epizodów.
- Teraz jest dobrze. Nie musisz do niej dzwonić kiedy myślisz, że coś jest ze mną nie tak. - mruknąłem.
- Nie miałeś nad sobą kontroli.
Przewróciłem oczami.
- Idź już.
Zmarszczyła brwi.
- Co?
- Idź. Nie potrzebuje pomocy.
- Al...
- Idź!
Waliyha westchnęła i popatrzyła na Dr Calvert która do nas podeszła.
- Nie potrzebuje cię dzisiaj. - powiedziałem do niej, a ona kiwnęła głową w zrozumieniu.
Przeczesałem palcami włosy i popatrzyłem na Ally oglądającą telewizję.
- Allison chodź powiedzieć do widzenia ciotce. - zawołałem ją.
Ally szybko przyszła i przytuliła Wal.
- Możesz przyjść do nas kiedy tylko chcesz. - Waliyha powiedziała patrząc na mnie. - Zadzwoń kiedy poczujesz się lepiej.
Przewróciłem oczami i zamknąłem za nią drzwi.
Zacząłem poważnie martwić się nogą Ally.
- Allison nie idziesz jutro do żłobka. - popatrzyłem na nią na schodach.
- Allison?
- Shhh, tatusiu. Oglądam telewizor. - powiedziała, a ja zmarszczyłem brwi. Do czego to doszło?
- Powiedziałem, że jutro nie idziesz do żłobka. - spróbowałem ponownie.
Popatrzyła na mnie i położyła palec na ustach.
- Shhh!
Zamrugałem kilka razy i pokręciłem głową. Telefon zaczął wibrować w mojej kieszeni.
Usiadłem na krześle i odebrałem.
- Malik.
- Przysięgam....
- Pierdol się Devon.
Jezu czasami muszę sprawdzać kto do mnie dzwoni.
- Chcę tylko porozmawiać, przysięgam. Jestem inną osobą. Daj mi szansę.
Ten pojebany mężczyzna prosi mnie o wybaczenie po tym jak zgwałcił moją żonę i zabił nasze nienarodzone dziecko.
Miał bym teraz dwie małe Victorie latające po domu.
Przygryzłem wargę.
- Oczekujesz, że wybaczę ci po tym wszystkim co zrobiłeś?! Miałeś swoja szansę. Straciłeś ją dawno temu.
- Przysięgam, że się zmieniłem. - wymamrotał. - Przeszedłem trudny okres w więzieniu. Jestem szczęściarzem że wyszedłem stamtąd żywy.
- Jesteś szczęściarzem że dalej żyjesz! - powiedziałem przez zęby.
Moja żona która dawała mi światło w moim życiu musiała umrzeć, a ten skurwysyn dalej żyje!
Pokręciłem głową.
-  Proszę. Jeśli tylko mógłbym porozmawiać z tobą i Tori. To sprawi, że poczuję się lepiej. Usłyszysz mnie raz i  przysięgam że zniknę.
- Nie możesz z nią rozmawiać. - powiedziałem.
Westchnął.
- Proszę.
- Nie. Nie możesz z nią porozmawiać. Nigdy.
- Muszę! - dalej naciskał, a mój gniew zaczął wzrastać. - Proszę!
- Powiedziałem, że nie możesz! - odpowiedziałem.
- Czemu nie?!
- Ponieważ ona nie żyje! Umarła, Devon! - powiedziałem po czym się rozłączyłem.
Moje ręce się trzęsły, a w oczach pojawiły się łzy którym nie pozwoliłem wypłynąć.
Ja pierdole, kurwa!
- Tatusiu? - usłyszałem słodki głos i zobaczyłem przed sobą Ally. - Nie bądź zły. Jest dobrze. - uśmiechnęła się.
- Idź oglądać telewizję, skarbie. - powiedziałem cicho.
Kiwnęła głową i uderzyła mnie lekko w kolano po czym odeszła.
Jezu tak bardzo mi ją przypomina.
Wstałem z krzesła.
Eve przyszła do kuchni i uśmiechnęła się do mnie.
- Nic mi nie jest. - powiedziałem zanim zdążyła otworzyć usta.
Westchnęła i kiwnęła głową kiedy ją ominąłem.
Nie potrzebuje pocieszania. Jest już tak źle, że dostaje je od mojej cztero letniej córki.
- Chciałbyś coś do jedzenia? - Eve zapytała, a ja pokręciłem głową.
- Nie. Przypilnuj za mnie Allison, idę się przebrać.
Zgodziła się i ruszyła w stronę salonu a ja do góry.
Wziąłem gorący prysznic, owinąłem biodra ręcznikiem i sprawdziłem telefon żeby zobaczyć tam wiadomość od Devon'a.
"Nie wiedziałem. Przykro mi, że ją straciłeś."
Rzuciłem telefonem o płytki i popatrzyłem w lustro na swoje okropne odbicie.
Trzęsę się i czuję potrzebę rozwalenia czegoś.
Nie mogę.
Zamknąłem oczy i po chwili wróciłem do pokoju żeby się przebrać.
Jeansy i byle jaki t-shirt. Wystarczająco dobre.
Zszedłem na dół i spotkałem Ally i Eve rysujące coś na stole.
Uśmiechnąłem się.
- Popatrz tatusiu! Narysowałam cię!
Pochyliłem się żeby zobaczyć rysunek. Zdeformowany patyczkowy człowieczek. Zaśmiałem się.
- Tak, to ja.
Allison się uśmiechnęła i kończyła mnie kolorować.
- Skarbie? Chcesz pójść zobaczyć mamę? - zapytałem.
- Ale, jest zimno. - mruknęła.
Westchnąłem.
- Założę na ciebie jeszcze jeden płaszcz. Tatuś cię potrzyma.
- Nie chcę. - powiedziała.
Eve stanęła.
Zajmę się Ally kiedy będziesz ją odwiedzał. - oznajmiła, a ja popatrzyłem na Allison która była szczęśliwa rysując czy kolorując.
Naprawdę chciałbym ją ze sobą zabrać.
- To miłe. Dziękuje. - powiedziałem, sprawdziłem godzinę i wrzuciłem telefon do kieszeni.
Pocałowałem Ally w policzek, a ona na mnie popatrzyła.
- Kocham cię, skarbie. Wrócę na lunch, okej?
-Okej, tatusiu. Kocham cię mocniej! - powiedziała i przytuliła mnie za szyję. - Powiedz mamusi, że mówię hej i baldzo pszepraszam, że nie przyszłam. Dobze? - powiedziała cicho.
Uśmiechnąłem się.
- Okej.
- Jeszcze raz dziękuje, Eve. - powiedziałem.
- Nie ma za co.
- Nie przemoknij tatusiu! - zawołała Ally, a ja zaśmiałem się do siebie i zamknąłem drzwi.
Zapaliłem samochód i wyjechałem na drogę.
Moja głowa była pełna myśli. Wiem, że muszę polecieć do Irlandii żeby wszystkiego dopilnować.
Wiem również że muszę polecieć do Ameryki, żeby uporządkować wszystkie sprawy, ale nie chcę znowu zostawiać Ally. Nie było mnie dwa tygodnie i nie chcę być jednym z tych ojców.
Chciałbym ją ze sobą zabrać, ale to oznacza zrezygnowanie ze żłobka.
To jest tak kurwa frustrujące.
I jeszcze Devon.
Powinno go już dawno tu nie być.
Zjechałem z autostrady na górkę.
Jest tutaj bardzo duża mgła, może to znak że nie powinienem przyjeżdżać. Naprawdę nie jestem ostrożny.
Ale muszę zobaczyć teraz Victorię.
Mogłem wziąć tą jebaną parasolkę.
Westchnąłem i wysiadłem z samochodu.
To miejsce przyprawia mnie o zdenerwowanie.
Nigdy nie lubiłem cmentarzy i nie sądzę że teraz gdy mam tutaj żonę zmienia to cokolwiek.
Zatrzymałem się przy grobie przy tym grobie, a moje serce zaczęło przyśpieszać. Jak zawsze kiedy tu jestem.
Westchnąłem i włożyłem ręce do kieszeni kiedy moje oczy zaczęły wypełniać łzy.
Zamrugałem i pomyślałem o tym całym gównie które było zanim odeszła.
Pocałowałem dłoń i położyłem na grobie.
- Boże, tęsknię za tobą. - szepnąłem, a deszcz zaczął padać mocniej. - Dalej myślę, że się obudzę i zobaczę cię obok mnie z łóżku.
- Modlę się, że jakimś cudem wrócisz z wakacji, na które wyjechałaś.
- Chciałbym, żebyś tu była. Powinnaś tutaj stać. Nie ja! - powiedziałem i uklęknąłem. - Potrzebuje pomocy. Potrzebuje cię! Ja tylko.. Nie mogę tu być bez ciebie.
Popatrzyłem na ziemię i wytarłem łzy spływające po twarzy. Pokręciłem głową. Nie, muszę być silny.
- Kocham cię, Victoria. - mruknąłem cicho.
- Przepraszam?!
Zmarszczyłem brwi i odwróciłem się zza grobu, żeby zobaczyć jak ktoś idzie w moją stronę.
- Cześć. Przepraszam. Czy to twoje auto? - osoba zapytała.
Głoś należał chyba do kobiety.
Przełknąłem ślinę.
- Tak, to mój samochód!
- Mógłbyś mi pomóc? Moje auto utknęło w błocie i właśnie dzisiaj zdecydowałam się jechać sama.
Przewróciłem oczami.
- Dzwoniłaś do kogoś?
- Tak, ale wież mi lub nie, nie ma tutaj sygnału. - powiedziała.
Popatrzyłem z powrotem na grób mojej żony.
Prosiłem o pomoc, nie o kobietę, Victoria.
- Dobra, pomogę ci.
- Dziękuje bardzo. Jestem Nicky, właściwie Nicole ale... - chciała podać mi rękę, ale potknęła się i prawie wylądowała w błocie, powinna mi dziękować.
- Przepraszam, Jezu to takie żenujące. - powiedziała do siebie.
- Zayn. - mruknąłem i podałem jej rękę. - Chodź. Pomogę ci wyciągnąć ten samochód.

--------
Nowy rozdział! Co myślicie o Devon'ie? Wierzycie, że się zmienił? No i mamy jeszcze Nicole ciekawe co nam tu namiesza. Piszcie w komentarzach jak wrażenia! Do następnego. Martyna xxx

13 komentarzy:

  1. jezu to takie smutne że nie ma Victorii.. bez niej to już nie to samo xd
    czekam na następny :) x

    OdpowiedzUsuń
  2. coś mi sie wydaje że Zayn zakręci sie wokół tej Nicole.. też jest taka niezdarna jak Re. do następnego! @yourparadisexx

    OdpowiedzUsuń
  3. Alli jest taka podobna do Victorii i jeszcze "Kocham cię mocniej"... Ta scena na cmentarzu.. Może Nicole będzie tą pomocą od Victorii dla Zayna

    OdpowiedzUsuń
  4. devon jak devon, szału nie ma xd nidk czy się zmienił ale ta nicole może być całkiem spoko :D
    dziękuję za tłumaczenie!
    @hallxofxfame .xx

    OdpowiedzUsuń
  5. nienawidzę tego fanfiction...
    teraz jak nie ma Victorii bo zawsze jak jest o niej wpominanae i Zayn jest na cmentarzu to rycze, bo mysle o tym ze umarla a moglaby byc teraz z nimi... wiem ze zbilzamy sie do konca i tutaj wiele osob krytykuje zachowanie Zayna, ale z drugiej strony Victoria umarła 5 lat temu, wiec wkurza mnie jak inni pisa tu ze ni epowinien sie tak zachowywac, kazdy powinien ruszyc naprzód po śmierci kogoś. najgorsze to byłoby się izolowanie i odpychanie ludzi caly czas..
    a ja czekam już na nastęny rozdział bo zapowida sie ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jejku tak bardzo tesknie za victoria:( swietny rozdzial i czekam na nastepny:) dziekuje za tlumaczenie xx

    OdpowiedzUsuń
  7. od rozdziału w którym Re umarła płakałam na każdym rozdziale, włącznie z tym
    idk czy współczuć mi devona, może i się zmienił, ale tego co zrobił Victorii nie powinno mu się wybaczyc
    To, że Ally nie chciała iść na grób mamy i wizyta Zayna na cmentarzu złamały moje serce doszczętnie ew
    nie chce, żeby Zayn był z jakąkolwiek inną kobietą, wolałabym, żeby był sam do końca życia, a ta Nicole, ew no nie wiem
    w poprzednim rozdziale Zayn niesamowicie mnie wkurwił, a w tym jest mi go cholernie szkoda, idk co mam myślec o nim
    niedługo dogonimy chanel
    dziękuje za tlumaczenie, do następnego i pozdrawiam /@luuvmyzaynxx

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie chcę żadnej Nicky.....:(
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda że jest tylko 8 rozdziałów ... Świetny rozdział :) Do następnego:*
    @MagicIno

    OdpowiedzUsuń
  10. To... Może być dobre

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham ten moment kiedy zayn przychodzi do Viktorii... Zawsze mi w tedy łzy płyną. Kocham to opowiadanie, dziekuje ze jesteście

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak bardzo płakałam jak Zayn był na cmentarzu. Coś mi się wydaję, że Nicole będzie odgrywała dużą rolę. Ja jednak nadal wolę, jak on nikogo nie ma.
    Pozdrawiam i do następnego x
    /@xxxhlnlzxxx

    OdpowiedzUsuń