- Tak, jedna od pańskiej matki i dwie od Waliyhi.
Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na nią.
- Związane z pracą?
- Oh. Nie, sir.
Przewróciłem oczami i wszedłem do biura, a moje poirytowanie wzrosło.
- Leigh. Zadzwoń do mojej matki i przełącz ją na linię pierwszą. - zmarszczyła brwi, kiwnęła głową i wróciła do swojego biurka, a ja spojrzałem na swoje e-maile.
Nie odpowiedział jeszcze.
Mój telefon zaczął dzwonić, więc go odebrałem.
- Malik!
- Witaj, słońce, co u ciebie?
- Dobrze, mamo. - powiedziałem cicho, z frustracją przeczesując włosy.
- Rozmawiałeś z Waliyhą?
Ignorowałem ją.
- Nie. Nie rozmawiałem. Mogłabyś proszę przestać zostawiać mi wiadomości, kiedy jestem w pracy?
- Cóż, przepraszam, ale nie odbierałeś swojego telefonu. To nie moja wina.
- Allison była chora, więc musiałem się nią zająć. - powiedziałem sfrustrowany.
- Kiedy skończysz pracować, twój ojciec i ja chcemy, żebyś wraz z moją piękną wnuczką przyszedł na kolację. James i Waliyha mają swoją pierwszą rocznicę.
- Łoł. I co na to Yaser? - uśmiechnąłem się.
- Zayn. - prychnęła moja mama.
Zaśmiałem się cicho.
- Muszę lecieć, mamo. Będę o szóstej.
- Okej, kocham cię skarbie.
- Też cię kocham mamo. - westchnąłem i rozłączyłem się, kiedy mój drugi telefon zaczął wibrować.
Szybko przejrzałem e-mail i zmrużyłem oczy.
Podniosłem telefon i czekałem aż Leigh w końcu odbierze.
- Tak, sir?
- Zmiana planów. Mój następny lunch odbędzie się w Lagunie.
- Tak, sir. Coś jeszcze?
- Nie. - rozłączyłem się i westchnąłem cicho, a moje palce obracały się wokół obrączki.
Jak ruszyć dalej, kiedy wciąż jest się emocjonalnie przywiązanym do tej osoby?
***
- Tatusiu! - Allison rozszerzyła oczy i zaczęła biec w moją stronę.
Cały czas się boję, że kiedyś upadnie, ale ten dzień na szczęście jeszcze nie nadszedł.
Kucnąłem i uśmiechnąłem się, zamykając ją w mocnym uścisku.
- Cześć, księżniczko. Dobrze się dzisiaj bawiłaś? - uśmiechnąłem się.
Kiwnęła głową z rozbawieniem.
- Tatusiu, malowaliśmy palcami a potem bawiliśmy się z linociastem!
- Linociastem? - zaśmiałem się. - Ciastoliną, skarbie. - poprawiłem ją.
- No właśnie tym. - postawiłem ją na nogach, założyłem jej kurtkę i pochyliłem się, by ją zapiąć.
- Zimno dzisiaj, Ally, na pewno chcesz zobaczyć mamusię?
Kiwnęła główką.
- Tatusiu, cały dzień na to czekałam.
- Dobrze, ale najpierw coś zjemy. - powiedziałem i zobaczyłem jak Eve idzie w stronę wejścia. - I idziemy dzisiaj zobaczyć Nanę i Papę dzisiaj wieczorem! - powiedziałem z uśmiechem.
- Ciocię Liyę też, tatusiu?
- Tak, ciocia też tam będzie. - a wujek James pewnie zrobi z siebie fiuta podczas oświadczyn.
- A mogę zostać u cioci na noc, tatusiu? - zapytała, wsiadając do auta.
Sarkastycznie wydąłem usta.
- A co ze mną?
- Przecież wciąż cię kocham, tatusiu. - uśmiechnęła się, kiedy zapinałem jej pas.
- A ja ciebie bardziej, księżniczko. Tatuś musi porozmawiać z Ma. - pocałowałem ją w policzki i zamknąłem drzwi, idąc w stronę wejścia do domu.
- Dziękuję za opiekę nad nią, Eve. - powiedziałem uprzejmie.
- W porządku. Nie musi mi pan dziękować. - uśmiechnęła się miło, a ja wcisnąłem jej w dłoń kopertę z bonusową wypłatą, a ona spojrzała na nią skonsternowana.
- Do zobaczenia dziś wieczorem.
Kiwnęła głową z uśmiechem, a ja wyszedłem z domu.
- Juhu! Tatusiu, jedziemy zobaczyć się z mamusią! - uśmiechnęła się. - Zrobiłam mamusi kartę i.. i trochę pizzy z mojego linociasta! I kartę też dla niej zrobiłam tatusiu.
- Tak, księżniczko? To fajnie. Mamusi się spodoba. - uśmiechnąłem się do wstecznego lusterka. - Brzmisz trochę lepiej, Ally.
- No, bo czuję się lepiej, tatusiu. Ale to nadal kwestia do dyskusji.
Zaśmiałem się cicho i skręciłem w stronę McDonalda.
Zamówiłem Allison nuggetsy i pojechałem w stronę głównej drogi.
Moje myśli na temat wszystkiego zrobiły się jakieś pogmatwane.
Devon, Nicole? Dlaczego to wszystko musi się teraz dziać?
- Tatusiu! - krzyknęła Allison.
- Tak, panienko Allison? - powiedziałem z wyczekująco.
- Idę dzisiaj do cioci Liyi co nie, tatusiu? - zapytała.
Zacisnąłem usta i skręciłem w stronę wzgórza.
- Może, Allison.
Wysiadłem z samochodu i pomogłem Ally wysiąść. Niosłem ją na rękach do samego grobu.
Moje serce zawsze bije szybko, kiedy się do niej zbliżam.
Westchnąłem ze smutkiem, Allison uśmiechnęła się i wyśliznęła się z mojego uścisku. Postawiłem ją na nogi, a ona szybko podbiegła do kamienia i uśmiechając się, położyła pizzę na płycie.
- Spójrz mamusiu, zrobiłam ci pizzę. - powiedziała podekscytowana Allison.
Mały uśmiech wykrzywił moje usta. Pochyliłem się i pocałowałem Ally w skroń.
- Mam nadzieję, że tam na górze wszystko w porządku. - mruknąłem cicho.
- Ciiiii, tatusiu, teraz moja kolej rozmawiania z mamusią. - szepnęła Allison.
- Przepraszam, serduszko, pozwolę ci porozmawiać z mamusią. - wstałem, pozwalając jej być sam na sam, a ona kontynuowała gadanie o pizzy i karcie, którą sama zrobiła.
Moje myśli znów się skłębiły, kiedy wspomnienia zaczęły napływać do mojej głowy.
Strasznie za nią tęsknię. Za każdym razem kiedy czuję, że zbliża mi się wybuch, odcinam się od ludzi i przychodzę tutaj.
To zawsze mnie uspakajało, tak jakby ona wciąż tu była.
Westchnąłem i spojrzałem przez ramię na Allison i grób. Moje ręce były głęboko w kieszeniach. Wziąłem głęboki oddech.
- Chciałbym, żebyś tu była, Re. Nie wiem, czy to przeznaczenie, ale wątpię, że mogłaby cię zastąpić. - mruknąłem cicho. - Nikt nie może.
Allison spojrzała w moją stronę.
- Tatusiu, ale mamusia cię nie słyszy. - powiedziała jak do idioty.
Uśmiechnąłem się i zmarszczyłem czoło, kiedy mój telefon zaczął dzwonić w mojej kieszeni.
- Malik!
- Ah. Cześć. - usłyszałem głos Devona i prychnąłem z irytacją.
- Kiedy ty się poddasz Devon, co? - warknąłem.
- Chcę tylko wybaczenia, proszę! - mruknął Devon.
- Musisz przestać do mnie wydzwaniać. - rozłączyłem się natychmiastowo i zmarszczyłem czoło, patrząc na Allison, która splotła rączki na swojej klatce piersiowej.
- Co to za mina, księżniczko?
- Czemu nie mówisz do mamusi?
Uśmiechnąłem się.
- Skończyłaś?
Kiwnęła głową z uśmiechem.
- Niedługo twoje urodziny. Powiesz mamusi co zamierzamy zrobić? - powiedziałem, siadając naprzeciw grobu.
Allison usiadła na moim kolanie, a ja się uśmiechnąłem.
- Oh tak. Mamusiu, jedziemy na wyspę w Fuck it. - uśmiechnęła się wdzięcznie a ja zmarszczyłem czoło.
- Phuket. - poprawiłem ją surowo.
- Fuck it. (jebać to) - Allison znów spróbowała, a ja próbowałem powstrzymać śmiech.
- Niezła próba, skarbie. - przewróciłem oczami. - Tutaj robi się zimno, więc pomyśleliśmy, że pojedziemy na wakacje, zobaczyć, jak miewa się twoja wyspa. - uśmiechnąłem się, patrząc w dół na Allison, która wąchała kwiaty. - Kocham cię, skarbie. - mruknąłem cicho, pocałowałem swoje palce i położyłem dłoń na płycie grobowej.
Moje serce zacisnęło się, kiedy Allison zrobiła dokładnie to samo.
- Kocham cię, mamusiu. Mam nadzieję, że kiedyś też będę aniołkiem, tak jak ty.
- Do tego jeszcze dużo czasu, księżniczko. - pocałowałem ją w policzek, a ona zachichotała, bo mój zarost ją łaskotał.
- Tatusiu, łaskoces.
Kontynuowałem całowanie jej szyi i policzków, a ona wciąż się śmiała.
- Tatusiu!
Zachichotałem i pocałowałem jej skroń, po czym ją przytuliłem ją mocno.
- Jeszcze trochę i będziesz miała pięć lat, kochanie. - mruknąłem. - Czas szybko leci.
- Czy już czas pożegnać się z mamusią? - zapytała Ally.
Kiwnąłem głową ze smutkiem, kiedy Allison pocałowała swoje rączki i położyła je na jej zdjęciu.
Zacisnąłem powieki i wziąłem głęboki oddech.
- Kocham cię, kochanie. - powiedziałem raz jeszcze i odszedłem.
______
Życzę wam spotkania idola, dużo rozdziałów waszych ulubionych fanfików, pieniędzy na bilety na koncerty i żeby każda niezwykła historia przydarzyła się każdej z was, bo jesteście równie niezwykłe jak rzeczy, które czytacie! :*
Eniłej.
Śmiem was serdecznie zaprosić na nowe opowiadanie, które zamierzamy z Martynką tłumaczyć.
Nazywa się "Malik" i jest autorstwa Chanel, więc :3
Trzecią tłumaczką jest Monika, we trzy jesteśmy z imieniem na "M", jesteśmy Ememems xd